Równiutkie 21 lat temu w sopockim klubie „Enzym” odbyła się premiera pierwszej części filmu „Men in Black”. Rok wcześniej trójmiejscy malarze (jako pierwsi w Polsce) zrobili na potrzeby produkcji whole traina. Jak ten dzień wspomina Bitch? – „Założyliśmy sobie, że zrobimy pierwszego whole traina w Polsce na sześć wagonów. Koniecznie chcieliśmy mieć dobre zdjęcia i nagrywkę z tego wydarzenia. Ciężko było coś takiego zrealizować na trójmiejskich miejscówkach, ale w końcu zdecydowaliśmy się na główny jard w Cisowej i na pociąg z drajwerami w środku, który musiał rano wyjechać w trafik. Zdarzało nam się wcześniej, że pociągi z whole carami były wycofywane jeszcze w nocy do buffu, tak byśmy nie mogli zrobić dobrych zdjęć. W tym przypadku PKP nie miało jednak takiej możliwości. Problemem byli tylko śpiący w nim kolejarze. Plan był taki, by pocisnąć szybko pięć holek, a na końcu na przypale zrobić ostatnią. Na akcję stawiła się prawie cała ówczesna trójmiejska śmietanka: EWC, OSC, FS, BSE, HB. Pamiętam, że w momencie, gdy zaczęliśmy malować skład z kolejarzami, drajwerzy do nas wyskoczyli i zaczęli coś sapać przez otwarte drzwi. Część ekipy w popłochu zaczęła uciekać i trzeba było w szeregach zaprowadzić porządek. Padło kilka bluzg, panowie zrezygnowani zamknęli drzwi, a my dokończyliśmy swoje dzieło. Nad ranem była pogoń za kolejką. Pociąg wyjeżdżał, jak jeszcze było ciemno i nie było szans na dobre fotki. Musiałem jechać za naszym whole trainem aż do Olsztyna, gdzie również nie udało mi się zrobić zdjęć, bo pociąg miał natychmiastowy kurs powrotny do Tczewa. Szybko się w niego przesiadłem i dopiero w Tczewie udało mi się zrobić dobre, dzienne fotki i nagrywkę, na której można usłyszeć pogawędką z paniami sprzątaczkami na jardzie. Chwilę potem padł w Warszawie drugi tak długi whole train, zrobiony przez WTK. Nie da się jednak porównać ze sobą tych akcji, bo w Warszawie zrobienie czegokolwiek w tamtych latach na Zachodnim, było prawie że legalnym malowaniem”.