W przyszłym tygodniu w rękach słuchaczy pojawi się kolejny krążek Peji i Magiery. W związku z tym duet postanowił zagęścić nieco ruchy promocyjne i wypuścił wczoraj teledysk do kawałka „Flow Must Go On”. U boku Peji pojawił się Donguralesko. Ich muzyczne ścieżki po raz ostatni przecięły się lata temu płycie PTP i na czwartym mixtape’ie DJ-a Decksa. Promocji kawałka towarzyszy zdjęcie, na którym widać obu panów pijących brudzia. Historię tej fotki opowiedział mi kiedyś Peja w jednym z wywiadów.
Peja: Kto wie, jakby wyglądała scena poznańska dzisiaj, gdybym nie zadzwonił do Gurala i jej nie połączył. Oglądałem ostatnio zdjęcie, które zrobił nam Chudy – piję na nim brudzia z Guralem u mnie w domu. To jest historyczna fotka. (śmiech) Do dzisiaj nie żałuję tego ruchu. Donguralesko jest jedną z osób, która ma wszystko w dupie, nie zajmuje się plotkami, tylko robi swoje. Przy okazji, prywatnie z nim też widzę się bardzo rzadko. Śmiem twierdzić, że kariera Gurala mogłaby się inaczej potoczyć. Przed pogodzeniem się był już szanowany, jako raper, ale tych koncertów nie grał specjalnie wiele. Połowa Polski myślała, że jest z Wrocławia, nie było wtedy jeszcze odzieży, marki El Polako. „Drewnianej małpy rock” jest solidnym albumem, który nie miał praktycznie promocji. Myślę, że Donguralesko dużo zyskał na tym pojednaniu. Bardzo szanuję jego twórczość. Do zakopania wojennego topora doszło przez przypadek. Siedziałem w domu, piłem wódkę z kumplami i wjechała gadka, że „Gural to frajer i takie tam”. Ja odpowiedziałem: „żaden frajer i tyle. Chuj, że jesteśmy pokłóceni, zaraz się pogodzimy, bo do niego zadzwonię”. Zadzwoniłem, umówiliśmy się w wyznaczonym miejscu, minęło trochę czasu i faktycznie przyjechał. (śmiech) Widzisz, wódka potrafiła też jednoczyć. (śmiech)