Kolejna rozmowa promująca zawody Red Bull BC One . Nikita opowiedział mi o trudach życia w Kazachstanie, tym, że B-Boye chcą dziś tylko wygrywać i o tym, że nie ma się co spinać.
Przyjaźń w breakingu jest ważna?
Jest ważna, ale nie widzę jej tu zbyt często. (śmiech) Spowodowane jest to głównie tym, że B-Boye chcą tylko wygrywać. Zapominają o tym, że sukces smakuje najlepiej, kiedy masz się nim z kim dzielić i gdy wygrywasz ze swoimi ziomkami. Uczestniczyłem w zawodach, w których startowałem wspólnie z ludźmi z innych ekip, bo np. nikt z mojej drużyny nie mógł jechać, i ten sukces mi nie smakował. Dzieliliśmy się hajsem, wrzuciliśmy post na Facebooka i… to wszystko. Czuć było, że nic nas nie łączy. Każdy wziął swoją działkę i poszedł we własną stronę. Nie było wspólnej radości.
Spinka i brak przyjaźni to problemy dzisiejszej sceny?
Największym problemem jest to, że ludzie chcą tylko wygrywać! Nie chcą być sobą, tylko niepotrzebnie udają i się napinają. Bardzo w tym wszystkim brakuje zabawy. W Polsce nie jest z tym jeszcze tak źle, w porównaniu do tego, co dzieje się na innych europejskich scenach. Kiedy puścisz sobie jakieś bitwy z Rosji czy z Ukrainy, to oni się wręcz na siebie rzucają i krzyczą. To już totalna przesada! Breaking od zawsze był zabawą i czymś, co łamało bariery, które ludzie między sobą stawiają. Nie mieliśmy przykładowo kasy, by iść do klubu, to tańczyliśmy na ulicy. Bawiliśmy się tym wszystkim. To jest w tańcu najpiękniejsze.
Jeśli chcesz przeczytać cały wywiad, kliknij tutaj.