Zapraszam was do przeczytanie niekrótkiego wywiadu z Małachem, który kilka tygodni temu wypuścił swój nowy krążek.
Magiera powiedział kiedyś, że ważnym wydarzeniem w jego muzycznej drodze było przejście z klawisza Yamahy na komputer. Umiałbyś wskazać tak istotne momenty w twojej karierze?
Jest ich cała masa! Po każdej płycie inwestuję w nowy sprzęt – czy będzie to nowy klawisz za paręnaście tysięcy złotych, czy jedna wtyczka VST za kilka stówek. Uważam, że jeśli nie będziemy wkładać hajsu w nasz rozwój, to staniemy w miejscu. Mój pierwszy komputer ledwo działał na Windowsie 95, więc kiedy po trzech latach otrzymałem komputer z prawdziwego zdarzenia – taki z 256 mb ramu, to był to dla mnie milowy krok do przodu! Podobnie czułem, gdy miałem klawiaturę sterującą MIDI. Bardzo ważnym dniem mojego życia, był ten, w którym poznałem DJ-a Deszczu Strugi. Było to przy okazji robienia albumu Fundacji „Poste restante”. Pamiętam, że robiłem chłopakom kawę w studiu i podpatrywałem, jak działa Deszczu. (śmiech) Znajomość zaowocowała tym, że zacząłem poznawać nowych muzyków. Od małego byłem wpatrzony w Waco, z którym mieszkałem na jednym osiedlu. Pod wpływem inspirowania się jego szkołą bitów, bardzo się rozwijałem. Aż w końcu udało mi się zaistnieć na pierwszej legalnej płycie, na krążku Hudego HZD w utworze „Niosę”. Ten sukces dał mi olbrzymiego kopa do działania. Od tamtej chwili uczyłem się jeszcze chętniej i pracowałem jeszcze ciężej. Nie tylko przy muzyce, ale i w różnych robotach dorywczych, by mieć hajs na zgromadzenie własnego, porządnego sprzętu.
Pierwsze studio zbudowałem w obskurnej, śmierdzącej piwnicy. Właśnie w niej zrobiliśmy z Rufuzem album „Relacja 2012” i stworzyliśmy utwór „Fałszywka”, który dziś ma ponad 16 milionów wyświetleń. Nasze następne studio zorganizowaliśmy w pokoju u Rufuza, z którym mieszkałem przez dwa lata. Tam zrealizowaliśmy „Oryginał”, który na rynku pojawił się dzięki Prosto. Dopiero kilka lat później wylądowałem w Otrabarwie u boku Deszcza i Czarnego Hifi, którzy wynajęli mi w studiu pokój. Wtedy miałem okazję realizować już wokale od Kaliego czy Bonsona i uczyć się obsługi stołu mikserskiego. W podobnym czasie dostałem od Deszcza kilkaset kilo płyt winylowych! „Projekt Independent” zrobiłem w całości na samplach, które zgrałem – przy pomocy technicsa od Deszcza – z jego płyt.
Tutaj znajdziecie całą rozmowę.