9 lat temu na półkach sklepowych pojawił się wspólny album Eldoki, Pelsona i Włodiego. Teraz, przy okazji wznowienia materiału na kompaktach, udzielił mi wywiadu, w którym wspomina, jak przebiegała nad nim praca.
Współpraca z nimi odbyła się suchą, internetową drogą na zasadzie: „OK, fajne bity, tutaj macie hajs”?
Można tak to nazwać. Typowa współpraca „po amerykańsku”. Nie jest to ekipa, która sprzedaje muzykę każdemu, bo w jakiś sposób sprawdzili sobie to, co do tamtej pory nagraliśmy: poprosili o wysłanie klipów, krótkiego opisu naszych działalności i tak dalej. Co pewnie ostatecznie doprowadziło ich do tego, że warto z nami tworzyć. Później przyszedł już czas na czysty biznes: podesłali nam trzy paczki podzielone według ceny – od najniższej do najwyższej. I faktycznie – im droższa była paczka, tym fajniejsze podkłady. Wybraliśmy trzy bity, dostaliśmy ślady, zapłaciliśmy, przesłaliśmy im gotowe numery, zaakceptowali je i na tym się nasza współpraca zakończyła.
W jakikolwiek sposób argumentowali, dlaczego zdecydowali się wejść z wami w kooperację?
Nie, nie. Sid Roams mają podobne podejście do Alchemista, który powiedział mi kiedyś, że produkuję głównie dla ziomków. Nie ma zatem dobrej muzyki dla kogoś z zewnątrz. „OK, mogę ci zrobić podkład, ale najlepsze i tak idą dla moich przyjaciół” – dokładnie takich słów użył. Nie oczekiwałem więc jakiegoś super zainteresowania z ich strony naszą twórczością i analizowania tego, co robimy. Chcieli usłyszeć nasze kawałki, by – mówiąc kolokwialnie – sprawdzić, czy nie mają do czynienia z jakimiś, kur*wa, kasztanami. Fajne w przesłuchiwaniu ich paczek było to, że słyszałem dużo wcześniej bity, które później lądowały np. na albumie Prodigy’ego z Mobb Deep. Niektóre były nawet podpisane, że to produkcje właśnie dla niego. To było naprawdę zajebiste.
Resztę wywiadu znajdziecie tutaj.