A dziś z kolei wrzucam moja czerwcowa, przeprowadzoną kilka dni po premierze Blackbooka, rozmowę z Kosim, która – z różnych przyczyn – w sieci pojawiła się dopiero wczoraj, czyli w momencie, kiedy we wszystkich sklepach jest/powinna już być druga płyta Jetlagz. Wiadomo, że filar JWP to wygadany i ciekawy ziomek, tak że bez dwóch zdań uważam, że to dobrze przegadane kilkadziesiąt minut. Poniżej cytat, który powinien zachęcić was do sprawdzenia tejże niekrótkiej bajerki.
„Nie ukrywam, że to też tęsknota za czasami, kiedy ta muzyka w Polsce nie była biznesem i żal do ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężko było dojść do momentu, w którym polski rap jest dzisiaj. Pieniądze są fajne i bardzo potrzebne. Nie zazdroszczę żadnemu raperowi tego, ile ma hajsu na koncie i trzymam za wszystkich kciuki, ale nie można zapominać o przyjaźni, uczciwości i lojalności. Mam coraz częściej wrażenie, że rap stał się już tak dużym biznesem, że przyjaźń jest dziś drugorzędną sprawą. Kiedyś było zupełnie na odwrót. My nie chcieliśmy pieniędzy z hip-hopu, bo niby czemu mielibyśmy je mieć? Nikt nam nie pokazał, że można na hip-hopie zarabiać. Był Liroy, ale nie czuliśmy się częścią tego, co on tworzył. Raper nie był kiedyś wymarzonym zawodem naszych rodziców. „Chcwg” nie jest utworem kierowanym do małolatów, bo nielojalne osoby znajdują się zarówno wśród młodych raperów, jak i wśród weteranów. Żadna grupa wiekowa nie jest gorsza czy lepsza. Każde pokolenie chce, by jego muzyka była inna od tej, którą robili poprzednicy. Chcą mieć swoje życie i swoje brzmienie. Ja to w pełni rozumiem. My też mieliśmy wyjebane na starszych, na rockmanów. Nasza muzyka także kiedyś była newschoolowa…”
Cały, naprawdę bardzo ciekawy, wywiad z Kosim znajdziecie pod tym linkiem.