Bardzo nie lubię używać tej frazy, ale dziś zrobię wyjątek: nie każdy chyba zdaje sobie sprawę z tego, że…… Druh Sławek kilkanaście lat temu był bliski kupienia – od Krzysztofa Kozaka – magazynu „Klan”, ale ostatecznie – jak (chyba) każdy wie, gazety nie przejął. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie poniżej.
„W pewnym momencie poznałem Arka Delisia i Krzyśka Kozaka, a moja dziewczyna, która jest m.in. graficzką komputerową, zrobiła dla nich jeden albo i dwa wczesne numery „Klanu”. Dokładnie ci teraz nie powiem, czy Kozak chciał, czy może musiał wymiksować się z „Klanu” i zapytał między innymi mnie, czy byłbym zainteresowany przejęciem magazynu. Ale w sumie to nie wiem, czy wyszłoby to „Klanowi” na dobre, bo wydawanie takiej gazety to nie jest zajęcie, które można robić z doskoku i na pół gwizdka, trzeba też było mieć mnóstwo kasy, żeby to wszystko oderwać od ziemi. Ponieważ Kozak i Arek byli jakoś tam ze sobą powiązani, to skończyło się to tym, że „Klan” poszedł do Arka Delisia, ale jak pokazała historia, nie wyrobił się finansowo i/lub czasowo, bo miał przecież na głowie prężnie rozwijające się T-1 Teraz, później magazyn poszedł w ręce Tymona i ekipy wrocławskiej, ale również i oni sobie z tym ostatecznie nie poradzili. Wiesz, to jest tak, jak z wydawaniem płyt. To się wszystko wydaje takie proste i piękne, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Jak nie masz dużo pieniędzy, które możesz w to zainwestować i dużo czasu i cierpliwości, by poczekać na zwrot tych pieniędzy, oraz determinacji, zaangażowania, i tak dalej, to tak naprawdę nie jest to zajęcie dla amatorów bez kasy”.
Wypowiedź pochodzi z piątego numeru „Vaibu”. Tam też znajdziecie cały wywiad ze Sławkiem.