Z grafikiem Petionem (autorem logówki Dusty Room) rozmawiam m.in. o robocie zbudowanym z SP 1200, współpracy z labelem Slice of Spice i karykaturze Wujka Samo Zło.
Zacznijmy od samego początku – kiedy stwierdziłeś, że chcesz tworzyć grafiki, które będą towarzyszyły płytom muzycznym?
To było w momencie, kiedy zacząłem interesować się kultura hip-hopową. Jednak mocną zajawkę złapałem dopiero wtedy, gdy zobaczyłem serie okładek singli DJ-a Tomkka, promującą album Return of the Hip-Hop. Wszystkie trzy mają zajebiste rysunkowe okładki – oczywiście mam je w swoich zbiorach. W momencie, kiedy zobaczyłem teledysk do numeru “1,2,3 Rhymes Galore” wiedziałem, kim chcę być i co będę robił. Okładki tak naprawdę nigdy nie były głównym celem, nie robię ich też nie wiadomo jak dużo, czasem po prostu coś się urodzi.
Kiedy urodziła się ta pierwsza?
Wiadomo, że kiedy zajmujesz się grafiką i malowaniem, to prędzej czy później odezwie się do ciebie jakiś ziomek, który potrzebuje pomocy, bo właśnie nagrał płytę i trzeba ją oprawić. Pomijając jakieś moje pierwsze wypociny, poważniejszym projektem była okładka zrobiona dla Wujka Samo Zło i Człowieka Nowej Ery. Ściślej – zrobiłem karykaturę Wujka i mój ziomek powiedział, bym wysłał ją do VIVY (było to w czasach programu Rap Kanciapa). Poszedłem za radą mojego znajomego, nie licząc na nic wielkiego, po czym odezwał się WSZ z propozycją zrobienia rysunków na okładkę. Finalnie okładkę składał ktoś inny, a ja średnio byłem zadowolony z efektu, ale byłem wtedy małolatem, który nawet nie miał komputera i zrobienie tego samemu, było poza moim zasięgiem. Przyznaję, że była to fajna przygoda i chyba moja pierwsza wizyta w Warszawie. Koniec końców, nie wiem, co się stało z tą karykaturą, musiałbyś zapytać Wujka (śmiech).
Co działo się później?
Później w zasadzie przez dłuższy czas działo się niewiele. Sytuacja zmieniła się, kiedy kupiłem sobie pewnego dnia siódemkę “It’s Just Begun”. Na płycie zebrała się niezła załoga: Dj Doom, Nutso, El Da Sensei, Large Professor, Tony Touch i Dj Da Boss. Singiel ukazał się nakładem Blunted Astronaut i wyszedł prawilnie w takiej brązowej kopercie. Pomyślałem sobie wtedy, że zrobię do tego własną okładkę – w stu procentach rysowaną bez żadnych obróbek. Kiedy miałem już gotową całość, pomyślałem, że wydrukuje sobie z 10 sztuk – sam nad tym pracowałem, bigowałem i skleiłem wszystko ręcznie. Uznałem, że wyszła nie najgorsza okładka i wysłałem zdjęcie do wydawcy. W zamian otrzymałem pozytywny odbiór i poproszono mnie o wysłanie kilku egzemplarzy, które ku mojemu zdziwieniu wylądowały w Stanach u DJ-a Dooma.
Domyślam się, że współpraca z DJ-em Doomem otworzyła ci drzwi za oceanem.
Nie ukrywam, że na to liczyłem. Okładka zebrała dobre recenzje, ale nic poza tym. W międzyczasie – dzięki Blunted Asto – złapałem kontakt z ekipą DXA, a właściwie ich producentem Ice Rocks’em. W planach było wydanie siódemki na beacie Ice’a ze zwrotkami Al Boges i gościnnym udziałem Mayhem Laurena. Finalnie sprawy wydawnicze przejęli chłopaki z DXA, a projekt… umarł śmiercią naturalną (śmiech). Utwory, o których wspominam to: “Ice Cold” i “Mercedes Leather”. Można ich posłuchać na soundcloudzie. Powstała niezła okładka, szkoda, że ostatecznie singiel się nie ukazał. Kontakt z chłopakami mam do dziś, niedawno udostępniliśmy grafikę do „Ice Cold”, która nie doczekała się wosku i przeleżała trzy lata w szufladzie. Cytując klasyka: “zrobimy coś razem, wierzę”.
To chyba niejedyna okładka, którą stworzyłeś, a wydawnictwo ostatecznie się nie ukazało?
Niestety, ale to jest hip- hop (śmiech). Jeśli mowa o tych, które nie doczekały się wydawnictwa to chciałbym wspomnieć projekt Hip-Hop Kingz, za którym stoi El Cookizo z Azizi Hustlazz. Tu jest jednak iskra nadziei. Mam nadzieję, że autor w natłoku obowiązków znajdzie kiedyś chwilę, by to popchnąć dalej.
Opowiedz, proszę o tym, jak nawiązała się twoja współpraca z labelem Chopped Herring.
Wiesz, ciężko to tak naprawdę nazwać współpracą. Dj Shorty z Piły podesłał mi kiedyś informację o konkursie, który właśnie organizowała ta wytwórnia. Chodziło o zrobieniu baneru promocyjnego na ich fanpage. Zrobiłem pracę, która spodobała się fanom i ludziom z wytwórni, więc wygrałem ten konkurs. W nagrodę zgarnąłem sporo ich wydawnictw. Kontakt mamy do dzisiaj, więc kto wie, może się kiedyś odezwą. Choć nie liczę na to specjalnie, bo ich stylówa to takie niskobudżetowe etykiety, które chyba sami tworzą. Mają sporą grupę fanów, więc dla samej promocji fajnie byłoby coś z nimi podziałać.
Podobna historia miała miejsce wcześniej z nowojorską wytwórnią Slice of Spice. Tam zgarnąłem w konkursie unikatowy egzemplarzy płyty Grap Luva Neva Done. Pierwotnie chciałem kupić tę płytę, ale rozeszła się dość szybko, a na discogsie później wołali za nią po 100 dolarów. A tu proszę, dostałem promo kopię prosto z wytwórni (egzemplarz bez numeracji). Wydawca poprosił też o oryginał pracy. Mają z tego ponoć zrobić, jakieś promocyjne rzeczy przy kolejnych wydawnictwach Luvy.
Praca, przy których z grafik była dla ciebie najtrudniejsza?
Zdecydowanie The Set Up DJ-a Dooma. Miałem totalnie wolną rękę, ale musiałem zrobić całą szatę graficzną dla tego projektu. Zanim dostałem propozycję stworzenia okładki, zrobiłem dla niego promo grafikę, na której potrzebę wymyśliłem postać robota zbudowanego z SP 1200 i innych sprzętów używanych przez producentów muzycznych. Pomysł tak mu się spodobał, że poprosił, żeby ten motyw kontynuować. Zawsze staram się w pełni angażować w to, co robię, tak było i tym razem. Podczas tworzenia frontu, potrzebowałem wstawić logo autora, jednak te, które otrzymałem, pasowało średnio. Więc zaprojektowałem przy okazji logo, którego Dj Doom używa do dziś. Pamiętam, że w mojej koncepcji była czarna koperta na winyl wewnątrz okładki, jednak tłocznia dała białe. Jak tylko otrzymałem swój egzemplarz, od razu wymieniłem ją na czarną (śmiech).
A z kolei, z której jesteś najbardziej dumny?
Podpisuję się obiema rękami pod wszystkimi, ale szczególny sentyment mam chyba do “Ice Cold” i Hip-Hop Kingz. Dlatego, że zrobiłem je “na setkę” – ręcznie, a w każdej okładce, którą robię, chcę pokazać tego jak najwięcej. Wiesz, im mniej obróbki, tym lepiej. To trochę jak z nagrywaniem kawałka. Możesz nagrywać partiami jedną zwrotkę, później wszystko poskładać, wyrównać. Możesz też stanąć za majkiem i polecieć na raz. Im coś jest bardziej wypicowane, tym mniej jest w tym duszy i klimatu. Can I Kick It też była robiona “na setkę”. Nie ukrywam, że to dość trudna technika, bo jeśli coś zepsujesz, to trzeba pracować od nowa. Swobodę zmienienia wszystkiego w dowolnej chwili, doceniam za to przy pracy w programach graficznych, tak jak np. przy moim najnowszym projekcie Jazzy Tape dla producenta Emapea, która powstała bardziej cyfrowo. Choć prace nad nią zaczęły się na papierze. Myślę, że to widać i też jestem z niej bardzo zadowolony. Zresztą z tego, co widzę, nie tylko ja. Bardzo mnie to cieszy.
Muzyka, pod którą tworzysz grafikę, ma na ciebie jakiś wpływ?
Tworząc okładkę, czuję się częścią projektu. Dlatego w tym wypadku muzyka jest dla mnie bardzo istotna i zawsze sprawdzam muzykę, pod którą mam tworzyć projekt. Lubię mieć, choć część materiału, którego będę mógł sobie posłuchać przy pracy. Jeśli okazuje się, że materiał bardzo mi się podoba, albo odzywa się ktoś, kogo muzykę znam i lubię, wtedy wszystko tworzy się samo (śmiech). Do tej pory zazwyczaj tak właśnie było. Mam też ten komfort, że projektowanie nie jest moim głównym źródłem dochodu, więc nie muszę brać wszystkiego, jak leci. Jestem osobą, która tworzy po godzinach, więc siłą rzeczy, z niektórych zleceń mogę po prostu zrezygnować.
Pytanie, które musi się pojawić – jakie okładki płyt są dla ciebie takim dziełem sztuki, że bez przypału mógłbyś je powiesić w swoim pokoju.
Jest tego sporo. Na tę chwilę to postawiłbym pewnie na serię Polish Jazz. Stare okładki mają ten plus, że grafika komputerowa nie była jeszcze tak mocno rozwinięta i widać w nich tą wymuszoną dodatkową kreatywność. To jest świetne! Bardzo lubię grafikę Nia Blackalicious, rysunkowe okładki Saian Supa Crew, Skelton Aesop Rock’iego, Blunted Album Metro i wszystko to, co robi Julien Lois dla Chinese Man Records. Zajebiste okładki to małe dzieła sztuki. Więc kupując album, dostajesz coś ekstra, coś, co chcesz mieć w wersji fizycznej, można dotknąć, a nawet poczuć zapach drukarni (śmiech).
Poza wspomnianym krążku Metro są jeszcze w polskim hip-hopie jakieś okładki, które powaliły cię totalnie na kolana?
Wśród rodzimych wydawnictw jest wiele świetnych okładek. Ograniczę się więc tylko do trzech z różnych przedziałów czasowych. Celowo pominę te bardzo znane. A więc: seria siódemek z Queen Size Records, The Winners Biaka i HWR-a oraz Obawa przed potem Sfondu Squnksa.
Kończąc. Nad czym obecnie się skupiasz, gdzie w najbliższym czasie zobaczymy twoje prace?
Właśnie wyszedł nasz projekt z Emapea – Jazzy Tape. Niedawno nakładem kalifornijskiej wytwórni Cold Busted ukazała się siódemka, na której też pojawia się moja grafika. Co potem? Nie wiem. Obecnie wolnego czasu mam bardzo mało, ale w każdej wolnej chwili staram się dłubać. Nie wiem kiedy, ale na pewno owinę jeszcze jakąś muzykę swoim pomysłem.
You must be logged in to post a comment.