W udzielonym kilkanaście dni temu wywiadzie dla Filipa Kalinowskiego (Red Bull Music), Robert Piernikowski powiedział: „Orient” Synów, moją solową płytę i solówkę 88, wszystkie łączy jeden, wspólny klimat – mimo że są różne, to można je czytać posługując się jednym kluczem. Mam wrażenie, że można je zestawić ze sobą jak części „Gwiezdnych Wojen” – są to zupełnie różne opowieści, ale słyszysz, że to jedna saga. I ta saga trwa. Idziemy w kierunku stworzenia jakiegoś takiego naszego uniwersum”. No i właśnie „klimat” to słowo kluczowe. Muzyka jaka trafiła na „No Fun” to rzecz, która jednych przyprawia o gęsią skórkę, a innych wciąga bez zahamowań. Innymi słowy – jeśli „Orient” to album, który cię odstraszył, z nowym Piernikowskim zapewne będzie podobnie. 1988 i Robert Piernikowski przyzwyczaili swoich słuchaczy, że projekty, które robią łatwe i przyjemne w odbiorze nie są. Tutaj jest podobnie. Mamy do czynienia z materiałem trudnym i wymagającym. Złośliwi powiedzą, że teksty zawarte na albumie są banalne i odpychające. Coś w tym jest, ale spróbuj jeden z drugim doszukać się w nich drugiego dna. Warto. Warto pochylić się też nad muzyką – odważną, depresyjną, ponurą, nierzadko połamaną i przede wszystkim nieprzewidywalną.
Poniżej mała próbka albumu, teledysk do utworu „Trwamy”.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.