Od premiery pierwszej części „Cut Addix” mijają już nieubłaganie dwa lata. W tym czasie Dj Ace absolutnie nie próżnował i regularnie dostarczał swoim kolegom ze sceny porządną dawkę skreczy i cutów. „Cut Addix 2: Turntablist Brothers” trafi do kolekcjonerów fizycznych nośników już za moment, czego można się spodziewać po tym krążku?
Naturalną rzeczą, jaką zrobiłem po odsłuchu „Cut Addix 2”, było porównanie epki do jej poprzedniczki, a umówmy się – tam poprzeczka postawiona była bardzo wysoko. Czy „dwójka” sprostała moim oczekiwaniom? Nie sprostała. Nie to, że z gospodarzem jest coś nie tak. Rzeczy, które położył na materiale są dopracowane, wypieszczone, niewymuszone i po prostu trzymają wysoki poziom, do którego Dj z Gryfina już nas przyzwyczaił. Słychać, że chłopak się przy tym napracował, poświecił sporo czasu, a przy okazji w sposób naturalny dał upust pasji i miłości do hip-hopu, które w nim siedzą. Dj Ace po raz kolejny pokazuje, że należy do ścisłej czołówki rodzimych wirtuozów gramofonów i każdy musi się z nim liczyć. Ogromny szacunek. Niestety, gorzej poszło mu w roli producenta wykonawczego.
Pierwsza rażąca mnie rzecz to raperzy. O ile Erking w „Bread and Butter” miał fajny pomysł na to jak… ugryźć kawałek, to chyba ciut się zagalopował, bo im dalej w jego linijki, tym robi się bardziej niesmacznie. Dobrze, że Ace nie oddał mu całego kawałka, bo mogłoby się skończyć na… niestrawności. Produkcja? Ja tam większych zastrzeżeń nie mam, choć pewne rzeczy są tu zbyt czytelne – „Onion Head”. Trzy kawałki wcześniej, w otwierającym „Keep it Real” mamy Bonsona, który nawija: „świata nie zmienię, progres tylko u mnie”. Mam nadzieję, że „wszystko na biegu” tyczy się też tej zwrotki, bo wyraźnie słychać, iż pisana była na kolanie. Linijki pokroju „…a jakbym wiedział, że was trafię, to bym szczał przez okno” tylko to potwierdzają. Bonson nie będzie zły, bo jak sam nawija: „Ty się jarasz czymś, ja się nie jaram, także spoko”. To tyle, jeśli mowa o wyżynach, na jakie wdrapali się wyżej wymienieni raperzy.
To czego brakuje mi na „Cut Addix 2” to bitów pokroju „Represent, represent”, „Modern warfare”, czy „Classic”. Rzeczy, które popełnili MoFW + K!ck Douglas, Soulpete, Rusty Chain, Sebastian Tomczyk i Peope są bardzo dobre. Czuć w nich odpowiedni vaib, są odpowiednio skażone klasycznym brzmieniem, ale niestety do rzeczy z „jedynki” się nie umywają. Choć na takim „Follow the Leader” spokojnie mógłby nawinąć Vinnie Paz i całe Jedi Mind Tricks. To czego tutaj nie znajdziemy, to akcentów „nowo szkolnych”, elementów zaskoczenia i niespodzianek. Ale nikt na to nie liczył. Dostajemy raczej bezczelnie najtisowy krążek, po brzegi wypełniony samplami, cutami, skreczami i dudniącym basem. Słucha się tego z przyjemnością.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.