Rozmowa przy piwkach z Biakiem.
Jesteś pierwszą osobą, której zadaję tego typu pytanie. O co chodzi z tytułem płyty „The Winners”? Jak na gościa, który nie osiągnął jeszcze zbyt wielkiego sukcesu w grze i nie jest specjalnie kojarzony, tytuł jest dla mnie dość zastanawiający.
Tytuł tej płyty jest trochę przewrotny. Mi się chce strasznie śmiać z tych wszystkich „zwycięzców rapowych”. Nie zrozum mnie źle – doceniam i kibicuję mocno wszystkim raperom , którym się udało. Uważam jednak, że zwycięzcą można czuć się na różny sposób. Można mieć dobrą karierę, ale można też mieć fajne życie i czuć się dobrze sam ze sobą. Wiesz, tytuł tej płyty to mocno prywatna jazda. Chodzi bardziej o zwycięstwo nie na pokaz. Tu nie chodzi o samą muzykę. Jest kilka takich rzeczy, które mi się ostatnio udały i są to moje prywatne sukcesy. Sukces na ogół kojarzy się z podziwem innych ludzi, ma być głośny i widoczny. Ja uważam, że nie do końca tak musi być. Cieszę się, że wstaję codziennie rano, ogarnąłem sobie w miarę życie, nie muszę się martwić, co będzie jutro, a do tego mam jeszcze czas na muzykę.
Mówisz, że śmiejesz się ze „zwycięzców rapowych”. Masz na myśli gości, którzy koncertują z płytą rok i twierdzą, że wygrali życie?
Tak, tak. Ja nie mam już takiej wczuty w rap, jak kiedyś. Nie skupiam się na tym już tak bardzo. Lubię nagrywać nowe kawałki, ale nie wczuwam się już w to tak mocno. Zauważyłem, że teraz jest taka moda na pełną wczuwkę. Wiesz, „jestem raperem na sto procent, robię to i tylko to, jestem najlepszy”. Tak naprawdę, kiedy słucham później kawałków w takiej stylistyce, to nie ma tam nic, poza budowaniem ideologii do pustych rzeczy i opieraniem na tym swojego zwycięstwa. Rozumiem, że jeśli ktoś chce tego słuchać, to robisz taki rap i jeździsz grać koncerty, ja to szanuję, ale nie jest to moja droga.
Najgorsze jest to, że tacy goście są kompletnie nieświadomi. Oni po dwóch latach przestają grać koncerty, zarabiać pieniądze i tak naprawdę, w większości, nie mają żadnych alternatyw na życie.
No właśnie o to chodzi. Ja wolę sobie budować swój prywatny grunt, a to traktuję jako zajawkę, rap po godzinach.
Jak w ogóle doszło do tego, że trafiłeś z „The Winners” do wytwórni MaxFlo?
Tak naprawdę wpłynęły na to dwie rzeczy. Pierwsza jest dość oczywista – zawsze chcieliśmy wspólnie z Hwr’em zrobić album. Ja cały czas tworzyłem solowy projekt, ale ciężko szło mi robienie płyty na bitach od różnych producentów. Jestem na tyle słabo zorganizowany z takimi rzeczami, że cienko szło mi wybieranie bitów, dzwonienie po aranże i tak dalej. Dj’a Hwr’a mam na miejscu. Druga rzecz to to, że Hwr chciał puścić projekt instrumentalny w MaxFlo. Ostatecznie nagraliśmy wspólny krążek w MaxFlo. Swoją drogą, Rahim zasugerował Hwr’owi, by lepiej wypuścił krążek z raperem, aniżeli płytę instrumentalną. Początkowo materiał miał wyjść jedynie w wersji cyfrowej jednak finalnie przy dużym wsparciu Polishvinyl.com / 12 Cali VinylShop i przy zielonym świetle MaxFloRec udało nam się wytłoczyć limitowaną edycję fizycznych egzemplarzy. Z tego co wiem płyta jest jeszcze dostępna w wyżej wymienionych sklepach.
Co z projektem Heavy Mental?
Myśmy nigdy, oficjalnie nie zakończyli współpracy ze Szpadyzornią. Jednak przez to, że nie zrobiliśmy drugiej płyty jako Heavy Mental, nigdy też nie dostarczyliśmy im kolejnego materiału do wydania. Zrobiliśmy sporo na drugą płytę, ale nie na tyle, by ją pokazać. Opcja jest póki co zamrożona. Nie mam pojęcia, co w Szpadyzorze by powiedzieli, gdybyśmy teraz przyszli do nich z drugą płytą i chcieli ją wydać. W najbliższym czasie na pewno Heavy Mental się nie ukaże. Mamy osiem gotowych numerów, z których byliśmy zadowoleni, aczkolwiek ja uważam, że niektóre zwrotki zdążyły się zdezaktualizować i bez sensu jest puszczać coś, co wydaje się nieaktualne. Zrobimy na pewno tę płytę, ale nie jestem w stanie powiedzieć kiedy. Próby wznowienia tematu podejmujemy regularnie, Młody podesłał ostatnio kozacki bit i czeka na moj ruch, kto wie…
W Twojej muzycznej karierze pojawiła się taka opcja jak…
Karierze kurwa (śmiech).
(śmiech) opcja pod tytułem „Młode Wilki”. Bardzo na tej akcji skorzystałeś?
Wiesz, akcja obserwowana jest między innymi przez wszystkie polskie wytwórnie hip-hopowe, przez ludzi, którzy mocno w tym siedzą. Popkiller ma swoją renomę i tego nikt im nie odbierze. Miałem propozycję z jednej wytwórni, nie będę mówił jakiej, bo to bez sensu. Po pierwsze, chodziło im o moją solówkę, a już wtedy pracowaliśmy nad krążkiem Heavy Mental. Po drugie, klimat wytwórni i to co wydają, nie do końca mi odpowiadał. Nie chciałbym być kojarzony z pewnymi rzeczami. Chociaż wiesz, czasy się na tyle pozmieniały, że też to różnie wygląda. Włodi jest w jednej wytwórni z ludźmi, których bym w życiu z nim nie skojarzył. W Prosto jest podobnie, są tam ludzie z zupełnie różnych klimatów.
No tak, ale pamiętasz przecież ile było kontrowersji w momencie, gdy Eldo poszedł do My Music. A tak naprawdę w ogóle nie wpłynęło to na jego twórczość.
No właśnie, właśnie. Natomiast sytuacja z My Music jest nieco inna, ponieważ oni wydają skrajnie różną muzykę. A „tutaj” masz typowe ukierunkowanie się na hip-hop. Niekomfortowo czułbym się, będąc w wytwórni z pewnymi osobami. Wracając do pytania o „Młode Wilki”. Uważam, że pośrednio dzięki tej akcji, wydaliśmy Heavy Mental w Szpadyzorni, bo po tej akcji odezwali się do mnie z zapytaniem o moje najbliższe muzyczne plany.
Porozmawiajmy o Śląskim rapie. Moim zdaniem, śląska scena rapowa na tle polski wypada średnio. Są cały czas te same twarze – Abradab, Rahim, Fokus, z czasem doszedł tylko Miuosh. Przez moment szerzej można było usłyszeć o Bu, Skorupie, Hst i Tewu. Jesteś kolejną osobą, którą o to pytam – dlaczego jest tak, że mieliśmy kiedyś najsilniejszą scenę rapową w Polsce, a teraz, jeśli ktoś od nas osiąga sukces, to ten sukces jest tylko lokalny.
Nie obserwuję tego na tyle, by mieć pewność, że nikt się od nas nie wybił.
No widzisz, sam fakt – gdyby ktoś się wybił, to byś o tym pewnie wiedział.
Faktycznie, nie ma turbo nowej ksywy, która się ostatnio pojawiła i wiem, że jest z miasta niedaleko. Nie wiem z czego to wynika. Chyba każdy rejon ma swoje wzloty i upadki.
Pamiętam, że w Poznaniu do pewnego momentu był tylko Gural i Peja. Później wypłynęli tacy goście jak np. Słoń, Sheller i Paluch, którzy konsekwentnie budowali swoje kariery i są dziś znani w całym kraju. Inna sprawa to to, na ile trafiają w mój gust.
Chyba konsekwencja to słowo klucz. Sam po sobie wiem, że czasami brakuje tej konsekwencji, ale to dalej jest pytanie o przyczynę, a nie o powód. Wydaje mi się, że momentami Śląsk ma trochę kompleksy względem innych regionów Polski. Mam na myśli młodych, próbujących wejść na scenę raperów. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie, a może rzeczywiście tak jest. Największe, moim zdaniem, sceny w Polsce – Warszawa i Poznań mają większą determinację do promowania swoich rzeczy, nie mają problemu, by mówić, że to co wydają jest dobre. Nie zauważyłem, by u nas było ciśnienie na promowanie własnej muzyki. Są ikony znane od lat, ale oni z miejsca dostają promocję.
Moim zdaniem, jedyną osobą, która zapierdalała od zera i dziś jest na szczycie jest Miuosh. Nie ma nikogo innego.
Tak, zgadzam się w pełni. Trzeba mu to oddać.
Wydaje mi się, że na przykład Skorup ma ten „problem”, że jego kawałki nie są łatwe w odbiorze, nie są chwytliwe.
Tak, nie dorobił się żadnego, dobrze przyjętego singla. Jego rap jest bardzo osobisty i specyficzny. On ma swoją niszę. Skorupa porównałbym w kwestii zasięgu i specyfiki rapowania do takich ludzi jak Kuba Knap czy Hades. Chodzi mi o to, że są to ludzie, którzy znajdują swoją specyficzną niszę i swój kierunek, zbierają wokół tego swoich słuchaczy i cały czas w tej niszy funkcjonują.
Trochę mnie dziwi tak umiarkowany sukces Skorupa, bo pod kątem promocji, MaxFlo jest w stanie zapewnić mu wiele. Jestem przekonany, że gdyby płytę wydawał w np. Prosto, odbiór byłby podobny.
No i właśnie wracamy do tego, że jego specyfika jest taka, że jego rap nie trafia do każdego. Poza tym, w jego tekstach jest sporo regionalizmów, co charakteryzuje go na tle kraju. Rufijok jest też takim typem, napierdala w gwarze i wspiera go Wini z drugiego końca Polski, bo jara się tym, że typ nie brzmi tak samo, jak inni raperzy.
Podobnie jak Hst, który nie bał się używać śląskiego w swoich tekstach. Jak już jesteśmy przy Winim – przecież Wu z Cornego Luftu wydał tam teraz płytę, mocno go w Szczecinie wspierają, więc może on? Trzeba też pamiętać o Kartkym z Bytomia – niekoniecznie moja bajka, ale kibicuję mu mocno. A tak zupełnie z innej beczki – co myślisz o tej kontrowersyjnej akcji z Hst sprzed kilku lat?
Wu i Kartky to dobrze przykłady, rzeczywiście, są ostatnio mocno widoczni. Co do HST – moja osobista opinia jest taka, że takich rzeczy się nie robi. Z drugiej strony, to było 10 lat temu, był pewnie wystraszonym małolatem. Najbardziej śmieszy mnie to, że najłatwiej ludziom oceniać, mimo że nie znaleźli się w takiej sytuacji albo byli, a się z tym nie wyświetlają. Hst jest, jakby nie było, postacią znaną, kojarzoną, więc łatwo mu wyciągnąć jakieś brudy z przeszłości. Większość ludzi ma jakieś niechlubne sytuacje w swoim życiu. Jesteśmy tylko ludźmi, różne rzeczy się zdarzają. Nie bronię Hst, ale dopóki mnie to bezpośrednio nie dotyczy, to nie chcę tego oceniać jednoznacznie. Nie widzę tego w czarno-białych kolorach.
Wiesz, raperzy, w kawałkach, bardzo chętnie odnoszą się do tej sytuacji…
Bzdura, po co to robić? Chciałbym od takiego gościa usłyszeć, co on ma ciekawego do powiedzenia, a nie co, kto inny w swoim życiu spierdolił. Oczywiście, że można budować swoją karierę w ten sposób – rapować o innych, cisnąć im, ciągle się przypierdalać. Wiadomo, że złe rzeczy są zawsze bardziej atrakcyjne od dobrych. Są ludzie, którzy są mocno związani z uliczno – podwórkowym życiem i dla nich są to sztywne reguły, według których żyją i tylko tym się kierują na co dzień. Nie lubię budowania swojej twórczości na czyimś (szeroko pojętym) nieszczęściu. Wiesz, zdarzyła się komuś chujowa sytuacja w życiu to rapujmy teraz o tym. Fajnie, ale według mnie jest wiele ciekawszych tematów.
W jednym z kawałków nawinąłeś, że „rap się skurwił”. Możesz to rozwinąć? Albo poczekaj. Wróćmy jeszcze do śląskiej sceny. Dlaczego jest ona tak mocno podzielona? Miuosh powiedział kiedyś w wywiadzie, że raperzy w Warszawie też są ze sobą skłóceni, ale potrafią zagryźć zęby i mieć na siebie po prostu wyjebane, a później dla wspólnego dobra nagrać kawałek.
Rzeczywiście tak jest. Podział na naszej scenie nie jest dla mnie jakoś turbo oczywisty. Osobiście nie mam problemu z nikim na śląskiej scenie i odnoszę wrażenie, że nikt nie ma problemu ze mną. Był kiedyś konflikt na linii Rahim – Miuosh. Wydaje mi się, że ta sytuacja też przełożyła się na to, że jest taka opinia o naszej scenie, bo tak naprawdę, to MaxFlo i Fandango to dwie największe marki na Śląsku.
Coś w tym jest. Wróćmy do Twojego wersu.
Obserwując polski rap, czuję się czasem, jakbym był na jakimś bazarze. Każdy mocno wpierdala swoje logo albo logo firmy, która płaci, chce szybko przytulić pieniądze, wszystko jest takie mało autentyczne. Jak widzę dwudziestoletnich typków, którzy nawijają o tym, że „idą po papier” etc., to jest to dla mnie po prostu głupie.
Przepraszam za oczywistość, ale zobacz jak to się zmieniło. Kiedyś raperzy, którzy mieli dwadzieścia lat, cały czas podkreślali, że nie robią tego dla pieniędzy, teraz jest zupełnie na odwrót.
Obie postawy są chujowe. Jak masz do tego zdrowe podejście i wyrobioną pozycję, wiesz, że zajmujesz się w swoim życiu tylko hip-hopem, to zdajesz sobie sprawę, że w pewnym momencie możesz utrzymywać się tylko z tego. Ale jak taki gość nie ma nic innego do zaoferowania, prócz mówienia o tym, że on chciałby z tego żyć…ręce opadają. Druga sprawa jest taka, że raperzy w Polsce udają bogaczy, a tak naprawdę jeden z drugim mieszka u mamy albo wynajmuje kawalerkę. Zgrywa kozaka, bo tak trzeba, bo to rap. Nie podoba mi się to całe ciśnienie. Uważam, że rap kiedyś był bardziej wyluzowany.
No od tego się zaczął (śmiech). Busy Bee w filmie Wild Style…
Wiadomo. Niektóre rzeczy są robione z dystansem i to słychać – gość wymyśla sobie jakąś historię i ja wiem, że on to robi dla beki. A u większości tych dzieciaków widać i słychać to ciśnienie, on wierzy w to co mówi, myśli, że wyda dwie płyty i będzie rapową gwiazdą kraju.
A temat hipokryzji w polskim rapie? Widziałeś pewnie niejedno (śmiech).
Jest różnie. Spotkałem wielu polskich raperów i czasami moje wyobrażenia się zdecydowanie mijały z rzeczywistością. Spotkałem gości, którzy w tekstach są mega ogarnięci, a okazywali się zwykłymi burakami. I odwrotnie. Ale to tylko moje obserwacje i moje odczucia. Ktoś mógł mieć gorszy dzień albo po prostu zły moment w życiu. Ale tak, nie ma co ukrywać jest bardzo dużo hipokryzji w polskim rapie.
Dobrze, że nie ma jeszcze (chyba) korupcji (śmiech).
Tak, ale jak dojdziemy do takiego etapu, w którym będziemy mogli mówić o korupcji w polskim rapie, to znaczyć będzie, że naprawdę jesteśmy na wysokim levelu zarobkowym (śmiech).
Jak J.Ro z Alkaholiks znalazł się na Waszej płycie?
Graliśmy razem z nim przed Krs One w Katowicach. Pamiętam, że po koncercie przed klubem, J.Ro wyłapał mnie z tłumu i powiedział „O Ty zajebiście rapowałeś na koncercie, chodź porapuj z nami”. To był jeden z ważniejszych momentów w mojej przygodzie z muzyką. Pogadaliśmy chwilę, między innymi o jego podejściu do europejskiego rapu. Był to czas, w którym J.Ro nagrywał płytę z Redem w 3/4 studio w Bielsku. 3/4 studio to miejscówka, w której bardzo często nagrywamy, więc wykorzystaliśmy ten moment. Była to czysta hip-hopowa akcja, bez przesyłania sobie bitów internetowo, pośrednictwa menedżera itd. J.Ro zrobił to za friko, z czystej zajawki. Wytłumaczyliśmy mu o czym jest kawałek, ale i tak jego zwrotka treścią trochę odstaje od naszych (śmiech).
Kończąc powoli wywiad – co usłyszymy od Biaka w 2016 roku?
Mam foldery na komputerze o tytule „mixtape 2016” i „solo 2016” (śmiech). To robię na pewno. Jest w planie epka z innym raperem. W tyle głowy mam też cały czas nową płytę Heavy Mental.
Przekaz od Biaka dla polskich raperów na koniec rozmowy.
Mniej farmazonów wciskanych dzieciakom i dużo zdrowia.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.