Spoglądam właśnie do archiwum swojej strony internetowej i okazuje się, że „wisi” tam mnóstwo (no może nie mnóstwo, ale jednak kilka) niedokończonych tekstów. Nie wiem zupełnie dlaczego tak się wydarzyło, no ale nieważne. Postanowiłem odkopać jeden z takich wpisów – poświęcony ekipie D.I.T.C., ale uznałem, że dokańczanie go o 1 w nocy, to jednak zły pomysł. Postanowiłem pójść na „łatwiznę” i napisać coś sensownego o albumie „Stunts, Blunts & Hip-Hop” – czyli jednak wciąż w klimacie Diggin in the Crates.
Ostatnimi czasy, nie tyle śmieszą, co wręcz odrzucają mnie wszelakie rankingi, podsumowania i te inne rzeczy mające na celu wytypowanie najlepszej płyty, najlepszego singla, najlepszego czegoś. Po co to? Oczywiście, że mógłbym wyjąć z półki wszystkie płyty z kręgów D.I.T.C. i wskazać palcem na swoją ulubioną, ale ma to jakieś znaczenie? Dziś słucham „Stunts, Blunts & Hip-Hop”, jutro „Jewelz”, a w niedziele jeszcze czegoś innego. Chyba o to chodzi w tej MUZYCE, czyż nie? Przecież to MUZYKA, a nie np. matematyka. Po cholerę się silić i narzucać komuś swój gust, albo co gorsza przekonywać go do tego, że akurat ta płyta jest najlepsza, i Ty masz jej słuchać. Nie mówiąc już o tym, że kim Ty w ogóle jesteś, jeden z drugim, by mówić ludziom czego mają słuchać i dlaczego rościsz sobie prawo do podsumowania czegokolwiek, ktoś Cię o to prosił?
No dobra, ulżyłem sobie trochę.
Szczerze powątpiewam, że tak wyglądała ta sytuacja, ale ja wyobrażam to sobie właśnie tak: pewnego dnia, weźmy na to wrzesień 1991 roku, w studiu Jazzy Jay’a na Bronxie spotyka się Diamond D, Showbiz, The 45 King, Large Professor, Fat Joe, młody Big L, a chwilę później wpadają jeszcze ludzie z Brand Nubian. Trwają luźne rozmowy, w powietrzu unosi się słodki dym. W pewnym momencie Diamond D i Showbiz wyciągają bit maszyny, które oznaczone są tagami Diggin in the Crates. Fat Joe wyjmuje z plecaka swój zeszyt z rymami (ten, w którym pisał płytę „Represent”) i postanawia napisać parę wersów. Rapuje te wersy na głos, wersy są na tyle dobre, że Lord Jamar i Sadat X postanawiają również coś pod to dopisać, tak powstaje track „A Day in the Life” na bicie Diamonda D. Spotkania odbywają się raz częściej, raz rzadziej, grono ludzi w studiu również nie jest ściśle określone – zdarzyło się, że wpadł np. Q-Tip wraz z Large Professor’em. W pewnym momencie, gdy kawałków jest już na tyle dużo, Diamond D postanawia z materiałem ruszyć do wytwórni mieszczącej się przy 117 West 26th Street w Nowym Jorku. Ludzie w wytwórni puszczają materiał. Dwie godziny później na stole leży już gotowa umowa do podpisu. Diamond D zastanawia się chwilę, bo wytwórnia nie jest wstania wypuścić albumu na płytach winylowych, na czym producentowi strasznie zależało. Ostatecznie dochodzą do porozumienia i w tej kwestii. 22 września 1992 roku ukazuje się album 'Stunts, Blunts & Hip-Hop”, który leży właśnie w tej chwili na moim biurku.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.