Do mojego spotkania z Jeżozwierzem doszło na początku lipca na warszawskiej dzielnicy Ochota. Sprawdzicie co do powiedzenia miał autor płyty „Jebać tytuł”.
Jakiś czas temu zrobiłeś sobie przerwę w rapowaniu – czym ta przerwa była spowodowana a zarazem dlaczego jednak postanowiłeś wrócić?
Stary, to jest moja chyba już trzecia przerwa w rapowaniu (śmiech). Podziemni raperzy tak już mają, gracze, którzy traktują ten rap jak hobby. Mieliśmy trochę kwasu związanego z rozpadem ekipy Rap Addix, każdy poleciał w swoją stronę – Junes zaczął ostrzej trenować Jiu Jitsu, Kidd zmienił prace, ja też miałem dużo obowiązków i zaczęliśmy się spotykać coraz rzadziej w studiu. Nagraliśmy później dwa niepełne numery, już bez Junesa, bo jakoś nie czuł parcia. Zwrotki leżały coraz dłużej i ja stwierdziłem, że „jebać to”. Nie było to na zasadzie, że się obraziłem na muzykę i stwierdziłem, że już nigdy nie będę rapował, po prostu. Teraz, z tego co wiem, to Kidd robi jakiś tajny materiał, ja cały czas „musiałem” nagrywać zwrotki na „Growbox” – materiał z Ostrym i Soulpetem, więc chcąc nie chcąc, jeździłem do studia i te zwrotki odświeżałem (śmiech). Wszystko co będzie się teraz ode mnie pojawiać, będzie się ukazywało bardzo powoli, chyba że dostaniemy znów jakiegoś kopa w dupę i będziemy trzaskać te numery jak pod koniec projektu Rap Addix, gdzie zrobiliśmy mixtape „Trueszczurs” w ekspresowym tempie. Dograłem kilka gościnnych zwrotek, chcę zrobić płytę ze Świętym Mikołajem. Święty chciał robić płytę producencką, ale doszedł do wniosku, że to olewa. Postanowił tak po rozesłaniu paru bitów. Wiesz, tu komuś coś nie pasuje, ten by widział to inaczej, tamtemu gość, z którym miałby zrobić numer. W końcu stwierdził, że to pierdoli, bo będzie to robił pewnie z cztery lata. Otworzył sobie studio „Tu Wolno Palić” – oficjalne studio nagraniowe. Pojechałem do niego w odwiedziny, pogadać, wypić piwo. Od słowa do słowa: „stary, Jebać Tytuł zrobiliśmy w pięć minut”, „Kolczastego zrobiliśmy w pięć minut, to dawaj zrobimy 10-cio numerowy materiał”. No to robimy. Nie jesteśmy związani z rapem jakimiś umowami, nie zarabiamy na tym wielkich pieniędzy, jak chcemy to robimy rap, jak nie chcemy to nie robimy. Nasza mała grupka fanów na pewno się doczeka naszego albumu.
Widziałem na allegro, że płyta „jebać tytuł” śmiga za duże pieniądze, chcecie ten materiał jakoś wznowić?
Chodzi to w takich cenach, bo było to tylko 100 sztuk z czego sprzedanych pewnie 80. Czy wznowić? Coś tam o tym myśleliśmy, ja chyba nawet w domu mam około 100 okładek wydrukowanych, leżą w jakiejś teczce w szufladzie. Jak wydawaliśmy „Pana kolczastego”, to był przez moment taki pomysł, żeby dodawać „Jebać tytuł” jako drugi krążek do „Pana kolczastego”, ale ostatecznie nie zrobiliśmy tego. Nawet nie pamiętam dlaczego. Może kiedyś. Nie wiem, jakby to miało wyglądać, bo był tam bit Mesa, ale pewnie dogadalibyśmy się w barterze. Póki co nie myślę o tym. Wiem, że zostało jeszcze trochę albumu „Pan kolczasty”. Swoją drogą, ja sam nie mam płyty „Jebać tytuł”. Może wznowię dla siebie (śmiech).
Skoro już tak wywołałeś Mesa. Pamiętam, że jakiś czas temu w wywiadzie dla T-Mobile Music, przeprowadzonym przez Flinta i Calaka, powiedział następującą rzecz: „Ja nie jestem ukrytym talentem w stylu Jeżozwierza, który przed sławą się wzbraniał”. Zgadzasz się ze słowami Mesa? Co Cię tak przeraża w tej ewentualnej sławie?
Trochę się zgadzam z Mesem. To nie tak, że coś mnie przeraża. Wtedy, kiedy wydawaliśmy „Jebać tytuł”, byłem naprawdę zatwardziałą undergroundową głową, wiesz „jebać ten fejm”, ok nie była to taka faza, że podchodził do mnie jakiś dzieciak i chciał zbić piątkę, a ja na niego warczałem i mówiłem „wypierdalaj”, tylko miałem wyjebane na to wszystko. Do dziś traktuję rap jako hobby. Jeśli chodzi o to przerażenie – wiem, że nigdy nie będę jakoś mega sławny. Jeśli jestem na jakiejś imprezie (czy jak gramy jeden koncert na rok) i ktoś chce sobie zrobić ze mną zdjęcie czy chce bym mu podpisał płytę, to oczywiście, że się zgadzam. Nie przeraża mnie ta sława zupełnie, mam garstkę słuchaczy, nigdy nie będę raperem festiwalowym. Zresztą nie uzyskam już aż takiej liczby odbiorców, żebym musiał myśleć o sławie. Bronię zatwardziale tego swojego stylu, fakt faktem zdarzały mi się jakieś eksperymenty na nowoczesnych bitach. Zresztą z tego co widzę, to jeśli płyty w brzmieniu klasycznym wychodzą nawet w dużych wydawnictwach to są pomijane. Dziwi mnie np. że Sarius ma taki mały odbiór, mimo że wydał przecież w Asfalcie. Raku to samo – napisał nawet jakiś czas temu na fb, że sprzedał z 300-500 sztuk płyt. No stary, to o czymś świadczy. Wczoraj rozmawiałem nawet na ten temat ze Szczurem i stwierdziliśmy, że wreszcie to będzie musiało zatoczyć koło. I znów wrócą te stare brzmienia do łask. Jest zmiana warty i nie ma na co liczyć, chyba, że zacznę teraz śpiewać i wydziaram sobie gwiazdki na rękach.
Napisałeś ostatnio na swoim Facebooku, nie wiem czy na poważnie czy pół żartem…
Pewnie pół żartem jak wszystko, całe życie.
Napisałeś, że czujesz się trochę niedocenionym raperem.
Na pewno poczułem się niedocenionym raperem po legalnym debiucie. Nie była to faza, że płakałem w poduszkę. Mam dobry feedback, dostaję dużo propsów, dużo osób mnie szanuje – raperów, producentów. Z kim się nie spotkam to wszyscy chwalą to co robię. Widać to po kolaboracjach, potrafiłem się pojawiać w takich miejscach, gdzie nikt by się nie spodziewał. Może było tak, że z tym legalnym albumem trafiłem w złym czasie. To był 2011 rok, wszystko zaczęło się zmieniać, a „Pan Kolczasty” był utrzymany w klimatach lat dziewięćdziesiątych. Wiesz, zatwardziała głowa, żadnych gości. Wiadomo, że płyty się sprzedają też dzięki naklejkom. O widzisz, to jest piękna sprawa. Ostatnio ukazała się płyta „Le Rap Francais vu de la Pologne”, gdzie pojawiają się francuscy raperzy. Ta płyta człowieku w ogóle nie zeszła! Sprzedało się z 500 sztuk, bo gadałem z pomysłodawcą tego projektu. Fakt, nie mają jakiejś wielkiej kampanii promocyjnej, ale wyszła przecież zajebista płyta! Jak mówiłem wcześniej o tych naklejkach – tutaj, na naklejce, na pierwszym miejscu wymienieni są polscy raperzy – Paluch, Kękę, a przecież na tym albumie są tuzy francuskiej sceny, osoby które ją budowały. Ludzie bądźmy poważni. Nie to, że umniejszam i mówię, że nasz rap jest słaby, bo myśmy już dogonili Europę i to dawno. No ale, sam rozumiesz. Odpowiedziałem na pytanie w ogóle?
Chyba tak (śmiech).
Najwyżej zmienisz pytanie (śmiech).
Jesteś na scenie od wielu lat, widujesz się z raperami, przebywasz w ich towarzystwie. Czy po tylu latach robi na Tobie jeszcze coś wrażenie? Muzycznie i nie tylko. Dla mnie czymś normalnym jest to, że to co raperzy mówią na płytach, to co w wywiadach, a to co prywatnie, to są trzy zupełnie inne rzeczy.
To tak jak w życiu. Innym człowiekiem jesteś w pracy, innym przy mamie, a jeszcze innym przy kobiecie. Jeżeli chodzi o zachowania, to co mnie może zdziwić? Żyję już trochę na tym świecie, więc widziałem wiele. Jeśli chodzi o sprawy typowo muzyczne to fakt, zdarza się coś takiego raz na „ruski rok”. Ostatnio tak miałem z Oskarem (PRO8L3M). Pamiętam doskonale zespół Dobry Towar, gdzie był Steez, Oskar, Merd, Karlos, Zdycha i Luban. Pamiętam, że jak Dobry Towar wypuścił swój nielegal, to najbardziej zajarany byłem Merdem, bo miał z nich najbardziej wybijający się styl. Nagle wyszedł Pro8l3m, byłem u znajomego i on to puścił, pomyślałem sobie „ok, coś w tym jest”, na początku w ogóle Oskar skojarzył mi się z takim „brudnym VNMem”, wiesz o co chodzi. Po jakimś czasie poszedłem po zakupy do Side One i zobaczyłem, że jest ta ich pierwsza epka, wziąłem ją. Jak ją puściłem w domu, to dwa bite tygodnie słuchałem tej produkcji non stop. Tak sobie pomyślałem „kuuurwa co za gość, przyczaił się na tyle lat, nie wiem czy tyle czasu pracował nad tą stylówką i nagle wyskakuje z czymś takim, co jest jakąś masakrą”. Oskar nie jest raperem dla każdego, ale zauważyłem, że Polska się nim zachłysnęła maksymalnie, i dobrze. Czuć coś w tych jego nawijkach, jest to na maksa autentyczne i dobre. Plus do tego Dj Steez, który jest dobrym producentem, jest chemia między nimi. Później wyszedł „Art Brut Mixtape” – świetna sprawa z oddaniem szacunku polskiej muzyce. Podoba mi się świeżość tego, jestem bardzo ciekaw ich płyty. Czy coś mnie jeszcze zaskoczyło? Otsochodzi mnie zaskoczył, bo tak naprawdę jest dzieciakiem, a robi zajebisty rap, taki jakiego ja lubię słuchać. Był jeszcze taki gościu, on się chyba nazywał Boguś Mahboob, on to jest chyba jeszcze młodszy od tego Janka i też napierdala jak jakiś legwan. Wiesz co mnie najczęściej zaskakuje? Wydania płyt, kiedy są naprawdę wspaniale wydane. To tyle.
Wasz projekt Trueszczurs to jednorazowa akcja, czy planujecie jakąś kontynuację?
Ten mixtape to była taka faza w stylu „zróbmy coś”, bo nie mogliśmy robić Rap Addix, Soulpete nie robił wtedy chyba bitów, nie pamiętam, nieważne. My chcieliśmy nagrywać. W pewnym momencie zrobiliśmy parę numerów do sieci na kradzionych bitach. Wszystko szło tak ekspresowo, że powiedzieliśmy sobie „ok, róbmy mixtape, przecież mamy didżeja w ekipie”. Później był pomysł by zrobić epkę na bitach Bobka (Poema Faktu), jako Trueszczurs, ale tak jak Ci mówiłem wcześniej, mamy tylko dwa kawałki i to leży. Więc tak, był taki plan. Z Rap Addix też nie jest jeszcze wszystko przekreślone…
Właśnie chciałem o to zapytać. Pisałeś gdzieś dość stanowczo, chyba 1 maja…
Może 1 kwietnia? (śmiech).
Pisałeś wtedy, że z Rap Addix na pewno nic nie zrobicie, a na pytanie czy będzie Twoja epka z Laikiem, odpowiedziałeś, że absolutnie nie ma szans.
No nie ma szans, ale nie będziemy się w to zagłębiać. Raczej Rap Addix w składzie z Laikiem nie będzie już nigdy. Jeżeli w Rap Addix nie byłoby Junesa albo Piotrka (Soulpete) to nie będzie już Rap Addix, bo oni są szkieletem, oni to zaczęli. Soulpete robi teraz swoje rzeczy, nie wpierdalamy mu się też w paradę. a też zacząłem coś robić jako pierwszy z tej naszej trójki warszawskiej. Może coś, kiedyś się stanie, to też jest kolejny plus bycia podziemnym raperem. Mamy ten luz, że Rap Addix może wyjść i w 2020. Bez ciśnienia.
Co z projektem Growbox?
Projekt wyjdzie na pewno w Asfalcie. Premiera ma mieć miejsce we wrześniu, taki przynajmniej jest plan. Muszę jakoś na dniach położyć zwrotki z tych pilotów, niech Piotrek zacznie to już składać. Materiał leży już prawie rok, przez to, że Ostry miał problemy zdrowotne, wydał też swoją kolejną płytę. Wiesz, jesteśmy po prostu w kolejce (śmiech).
Słyszałem, że była to typowa hip-hopowa akcja, zamknęliście się na tydzień w domu i robiliście po prostu muzykę.
Jeszcze wcześniej, nim w planach był projekt Ostr/Jeżoziwerz/Soulpete mieliśmy pomysł, by zrobić we dwójkę (Ostr i ja) płytę w klimatach lat 90-tych, zarówno w brzmieniu jak i samej tematyce – chamskie, proste teksty, jakieś opowiadania, bez silenia się na jakieś koncepcje, tytuły ze słowników – o, to mnie wkurwia na maksa, jakaś nowa moda, z tymi tytułami na kawałki i albumy, nie ważne. Wracając do tematu. Zrobiliśmy później z Ostrym singiel winylowy „Katany” i Ostry chciał jakiś kontakt do Piotrka i ich ze sobą skumałem, a później wyszło tak, że postanowiliśmy zrobić płytę w trojkę. Przy pracy nad „Growbox” były dwie sesje – jedna, trzydniowa u Ostrego w chacie. Parę miesięcy później pojechaliśmy do niego do studia, które jest w pobliżu jego domu. Pojechaliśmy do niego i było tak, że Soulpete klepał perkusje na miejscu, Ostry coś tam dogrywał, pisaliśmy, nagrywaliśmy. Na „Growboxie” będzie z 7-8 numerów. Płyta w brzmieniu będzie jak pierwsze płyty Guilty Simpsona – będzie chłodno, klasycznie. To jest specyficzny materiał, nie dla wszystkich. Z jednej strony mamy taki numer singlowy, mocno przyswajalny w stylu „machajcie ręką w prawo, machajcie ręką w lewo”, a z drugiej strony są naprawdę jakieś masakratory. Pamiętam, że podczas tego pobytu był z nami Sarius, więc też gdzieś tam wpadł do jednego numeru.
Junes chyba też?
Z Junesem to była tak faza, że podczas pobytu byliśmy cały czas na telefonie, gadki, gadki i kiedyś powiedział czy nie poprosiłbym Ostrego o jeden bit dla Junesa. Mówię „Ty Ostry, daj no Junesowi jakiś bit”, Adam oczywiście się zgodził. Okazało się, że Junes ma urlop, no to mówię do niego by pakował się w samochód, dwie godziny i jest na miejscu. Plus, oczywiście, miałem od razu podwóz do domu (śmiech). Junes przyjechał i się dograł, ale ten numer chyba jednak nie wjedzie na projekt.
Skoro jesteśmy już przy Twoich współpracach i projektach, powiedz mi co nagrałeś dla JWP?
Dograłem się do dwóch numerów na płytę JWP/BC. Nie wiem kiedy to wyjdzie, tam jest ostra segregacja kawałków, bo nagrali ich z pięć ton.
Na „Jebać tytuł” pojawił się W.E.N.A., o ile dobrze pamiętam. Jest szansa, że coś razem nagracie w najbliższym czasie?
Jakiś czas temu spotkaliśmy się w Biedronce (śmiech) na Ochocie. Nie wiem czy jest szansa na wspólne nagranie, spotkaliśmy się w tej Biedronce i wzięliśmy od siebie numery, ale nic sobie nie obiecywaliśmy (śmiech).
Pytałem wczoraj o to Janka, jak to wygląda z jego perspektywy, gościa z rocznika 1996, zapytam teraz Ciebie gościa urodzonego pod koniec lat siedemdziesiątych…
Siedemdziesiątych? No Co Ty, 1982!
Ok, ale jednak jest między Wami ta różnica 14 lat.
Mógłbym być tatą Janka (śmiech).
Tak (śmiech). Wracając do pytania. Pytam Ciebie, jako gościa z rocznika 1982 – jest coś takiego jak konflikt nowa szkoła vs stara szkoła?
Pewnie tak, jest lekki konflikt. Młodzi ludzie nazywają oldskulem rzeczy, które wyszły w 2000 roku. Ci goście, którzy chcą cały czas robić klasyczne rzeczy, te „dinozaury” nagle poczuli oddech na plecach tych młodych, zobaczyli, że pośród słuchaczy to jest teraz modne, a Ci słuchacze są jeszcze młodsi. Za 10 lat Ci raperzy, którzy będą na topie też pewnie będą sapać, o ile będą jeszcze rapować. Niektórzy z tych starszych raperów mają już dzieci, które mogą nawijać. W Stanach masz to samo. Zobacz, np. taki Berlin czy Londyn stał się bazą wypadową dla „smutnych truskuli”. W Londynie czy Berlinie mieszka chyba Planet Asia, Rasco.
J.Ro (Alkaholiks) w Szwecji, a Dj Lord Jazz chyba w Paryżu.
No wiesz, mają stąd bliżej na europejskie festiwale, bo w Europie jeszcze jest popularny taki rap. Tutaj mają ludzi pod sceną i to pewnie w moim wieku, albo i starszych. Gadałem kiedyś ze znajomymi na podobny temat i mówiliśmy, że gościu, który jest powiedzmy u nas popularny max, w Stanach gra set didżejski i płacą mu 300 dolarów (śmiech). W latach 80-tych było Sugar Hill Gang, później wyskoczył Big Daddy Kane. Wszystko się zmienia, zobaczysz co będzie, jak będziesz miał 35 lat i co będzie z hip-hopem.
Wy, jako Rap Addix, często mówicie wprost albo i nie zawsze wprost, że Jebać scenę hip-hopową w Polsce, bo macie własną scenę. Jak mógłbyś zdefiniować tą Waszą scenę?
No tak, jebać tą scenę. Chodzi o to, że nie jesteśmy uwiązani do niczego, robimy sobie swoje i mamy 500 -1000 odbiorców, którzy kupują nasze płyty i ok. Gdybyśmy nagle stwierdzili, że chcemy się z tego utrzymywać to pewnie robilibyśmy jakieś trapy. Jest to hobby, czasami się coś zarobi. Część tych nowych rzeczy też mi się podoba, jakieś pojedyncze kawałki. Bardziej zaczęło nas wkurwiać to, że wygląd i jakiś plan biznesowy jest najważniejszy. Przypuszczam, że gdyby wyskoczył jakiś super typek, który by nawijał w tej nowoczesnej stylistyce i by rozpierdalał, ale na zdjęciach miałby dziurawe ciuchy to wszyscy by go olali. Muzyka przestała być ważna, liczy się cała otoczka. Ci młodzi ludzie mówią, że my napierdalając ten truskul robimy to samo, ale przecież oni tez robią wszyscy to samo. Jak słucham tych nowych raperów, to każdy chce nawijać jak Quebonafide, każdy nawija na tych samych bitach, to jest kurwa kalka. Ten numer „Carnival” to już nie jest hip-hop – pozdro Pih (śmiech). Jeśli Quebo pójdzie w tą stronę, to za parę lat skończy jak Mike Patton. To będą jakieś szalone projekty, dziwna muzyka. W ogóle to Quebonafide uczył się rapować przy nas. Pamiętam, że do Warszawy przywiózł go Fuso. Widzę, że ten gość wykonał ogrom pracy, zapracował sobie na to co teraz ma. Rozmawialiśmy kilka razy w przeciągu ostatnich lat, cały czas jest sobą, nie gwiazdorzy. Chyba zboczyliśmy z tematu…
Nie no spoko, to dobrze. Zauważyłem coś takiego (zresztą już dawno temu), że ludzie słuchają ksywek, a nie tekstów.
Tak, to prawda. Flow zawsze było ważne i to czy raper ma dobry głos i czy potrafi opowiadać te historie, ale właśnie o to chodzi – OPOWIADAĆ HISTORIĘ. Słuchają ksywek, ale chyba zawsze tak było. Wyskakują też ostatnio takie kwiatki, jak ten koleś co się z niego śmieją, że pedał…
Ten co był w Młodych Wilkach? Gospel?
Nie, ten, co chce być dziewczyną Vnma.
Aaaaa (śmiech), Bezet czy coś takiego.
To jest już śmiech maks. To już jest typowy pop dla mnie.
Słyszałeś ten numer co..
Co tańczy na plaży? (śmiech) Kurwa, to jest piękne.
To też, ale chodzi mi o ten numer, w którym opisuje jak spotkał Vnma i nawija taką laurkę dla niego? Najgorsze w tym, że Vnm w to wchodzi i linkuje u siebie na tablicy jego kawałki i ponoć mają robić wspólny numer.
Ja to się nie zagłębiam w twórczość Vnma, znam jego kilka starszych numerów, jeszcze z czasów 834, bo nie lubię tej „Drejkowej stylistyki”. Nie słucham, bo mi się to kurwa nie podoba. Jest dobrym raperem, ale sorry. Dlaczego Vnm ma nie zrobić kawałka z jakimś dzieciakiem, który śpiewa? Nie wiem, może tylko gada, że z nim coś zrobi, a może zrobi, nic mnie to nie obchodzi. Zobaczyłem klip kolegi na plaży i pomyślałem sobie fajnie, śmiesznie, zespół weekend (śmiech).
Czekaj, Ostry to powiedział. Był jego koncert w Telewizji Publicznej w programie „Made in Polska” i przed koncertem powiedział takie zdanie: „Kiedyś hip-hopolo, dziś mówią na to progres”, potem chyba nawet Mielzky to podchwycił i nawinął w kawałku „Żaden Rap”.
Oczywiście jest coś takiego. Te nowe kawałki, to one wszystkie brzmią jak, kurwa, zespół weekend.
Zauważ, że jak robi to Vnm, to mówią, że jest ok, a jak zrobi to ktoś mniej znany, to mówią, że chujowe.
Wiesz, tak jak Ci mówiłem, ja nie słucham Vnma, ale ma już swoją markę, ma pozycję na scenie i wiadomo trzeba się poklepać po plecach. Nie wiadomo czym, tak naprawdę, jarają się raperzy i czego słuchają w domach. Większość popularnych numerów wśród młodzieży w Polsce brzmi jak zespół Weekend, tylko z lepiej złożonymi tekstami. Bo to, co się dzieje w Stanach, to disco polo, czarne disco polo. Oczywiście są wyjątki, ja uwielbiam Tech N9ne, to król. Typ jest w stu procentach niezależny, a opycha taką ilość płyt, że masakra.
Ok, zmieńmy nieco temat. Obaj dobrze wiemy, że raperzy są strasznie wrażliwi na swoim punkcie. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale jest sporo takich typów, którzy najchętniej chcieliby, by fani czy recenzenci ich zagłaskali…
Tak, ego, narcyzm. Przed wyjściem trzeba równo ułożyć kołnierzyk i buty wyczyścić i najlepiej jeszcze trzymać buty w pudełku.
Ale do czego zmierzam. Mam wrażenie, że ludzie nie wiedzą do końca co znaczy słowo recnezja. W ich mniemaniu recenzja to promocja płyty, poniekąd tak, ale pod warunkiem, że nagrasz dobrą płytę. Co myślisz o gościach, którzy się obrażają o recenzowanie płyt?
To chyba zależy od człowieka. Niektórzy będą mieli to gdzieś, inni będą płakać w poduszkę. Myśmy się też spięli jako Trueszczurs o recenzje, ale nie dlatego, że źle o nas pisali, tylko, że ludzie nie skumali fazy tej płyty.
Moim zdaniem, w Polsce recenzje może pisać i potrafi pisać tylko kilka osób. Te kilka osób ma prawo do oceniania czegokolwiek. Reszta? Daj spokój. Większość z nich chyba nie dopuszcza do siebie, że ich zdanie nikogo po prostu nie obchodzi.
No stary, porobiło się teraz tych blogów hip-hopowych, blogosfera jest olbrzymia. Z jednej strony internet jest po to, by dzielić się swoimi przemyśleniami, ale z drugiej, no kuuurwa, niekiedy to mi ręce opadają. Taki Flint to zjadł zęby na rodzimym rapie, dosłownie. On wie wszystko o tej scenie, kto, z kim, po co. Jak nagle wyskakuje Ci jakiś omnibus i on będzie recenzował nagle wszystkie albumy, to ja może też za chwilę zacznę pisać recenzje? Nie wiem kto się ostatnio obraził na kogo i za co, ale faktycznie były takie akcje.
Ok, w zasadzie ostatnie pytanie.
O Boże!
Uważasz, że raperzy powinni edukować muzycznie swoich słuchaczy? Robiłem kiedyś wywiad z Przeplachem z Krakowa i on mi powiedział fajne zdanie, że wkurza go jak na młodych słuchaczy mówi się „gimbusy” i się ich obraża, bo przecież oni widzą ten hip-hop, takim jakim my go im pokazujemy.
Jeśli chodzi o historię i muzykę to tak, jak najbardziej. Starzy raperzy z Układu, tacy jak Faja etc. U nich jest sporo narybku, młodych raperów. Jest tam taki chłopak, Witek, on zaczął nagrywać w wieku 16 lat i podczas mojej pierwszej rozmowy z nim, on powiedział mi „wiesz, ja mam styl jak Special Ed” i mówi mi to 16 latek! Oni akurat są naprawdę mocno edukowani. Młodzi ludzie powinni poznawać historię tej muzyki, nie to, że ma mi teraz na wyrywki odpowiadać na pytania i podać np. skład D.I.T.C, ale żeby wiedział co to było D.I.T.C. W Polsce nie ma stron, które pokazują co się dzieje w Stanach, na niezależnej scenie. Jest Glamrap, który pisze, że dziewczyna Sokoła ścięła włosy, kumam, że kogoś to interesuje, ale gdzie muzyka w tym wszystkim?
Wow, spoko wywiadzik, przyjemnie się go czytało. Jeżu zawsze na propsie!