Siwers – Bez ceregieli

Nim usłyszałem album „Bez ceregieli” mój muzyczny stosunek do Siwersa wyglądał mniej więcej na takiej zasadzie: bardzo ciekawy producent, wszechstronny, niby nie wywraca swoimi produkcjami krajowej sceny do góry nogami, ale jednak ma w sobie to coś, że chce się jego muzykę. A raper? Raczej jeden z tych, których zwrotki przewijasz bo nie potrafisz zdzierżyć i wymiękasz w połowie, nie wracając do nich nigdy. Biorąc to wszystko pod uwagę solowa płyta Siwersa nie miała prawa trafić do moich słuchawek. Początkowo tak było, długo nie potrafiłem się za nią zabrać – sprawdziłem z dwa single i nie pomyślałem sobie, to nie dla mnie. A to z głosem Siwersa coś nie tak, a tu bit mi nie spasował ble ble ble, innymi słowy po prostu nie i koniec, kropka. Nie znając za bardzo powodu, pewnego dnia, tak zwyczajnie postanowiłem dać szanse tej płycie. Zadziałało. Krążek „Bez ceregieli” jest jednym z najlepiej wyprodukowanych materiałów tego roku w Polsce. O ile do Siwersa jako rapera wciąż mam wiele zastrzeżeń to jego muzyka jest tych górnych lotów, zdecydowanie. „Trafiam”, „Zrób tak” czy chociażby „Złamane sny” to numery, które trzeba znać – naprawdę.

Dokładnie dzisiaj – 17 listopada przypada premiera winylowego wydania albumu „Bez ceregieli”. Kolejne dziecko Aptaun Records i PolishVinyl pojawiło się na świecie. Album ukazał się niestety na pojedynczym winylu, trochę szkoda bo rozszerzona wersja z instrumentalami w tym wypadku była jak najbardziej wskazana, ale może jeszcze nie wszystko stracone?