Prykson Fisk: Chciałem przypomnieć, że hip-hop tworzą również DJ-e (wywiad)

@stykowskiadrian

Autor jednego z najciekawszych tegorocznych albumów opowiedział mi o współpracy z Guilty Simpsonem, patrzeniu na najntisy przez różowe okulary i tym, dlaczego dopiero teraz wydał legalny krążek.

Przejdźmy do treści zawartych na „KO2MO2-ie”. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po odsłuchu, jest taka, że stoisz mocno w kontrze do tego, co dzieje się obecnie na hiphopowym świecie.

Coś w tym jest. Chciałem stworzyć awangardową płytę i pójść pod prąd, bo – tak naprawdę – zawsze lubiłem tak chodzić. W hip-hopie najbardziej jara mnie surowość. Nie podoba mi się to, że wszyscy są tacy piękni, odpicowani i sztuczni. Niech sobie tacy będą, niech śpiewają na auto-tune i robią te wszystkie dziwne rzeczy. Ja jednak uważam, że rap ma być surowy i prawdziwy. Moimi ulubionymi twórcami są MF Doom i Sean Price. Uwielbiam ich płyty, ale i sposób w jaki podchodzą do hip-hopu. Staram się podchodzić w podobny. Na albumie chciałem także przypomnieć, że hip-hop tworzą również DJ-e, o których ostatnio trochę zapomniano! Mam wrażenie, że niektórzy raperzy nie zabierają w trasę koncertową DJ-ów, tylko jakichś, kurwa, „przyciskaczy”. (śmiech) Trochę to smutne. Podobnie, jak smutne jest to, że dzisiejsi raperzy, i to nie tylko młodzi, kompletnie nie mają zajawki na hip-hop. I chyba już nie wiedzą, za co tę kulturę kiedyś pokochali.

Powiesz coś więcej o swoich amerykańskich inspiracjach?

Słucham MF Dooma, ale i takich twórców jak np.: Black Moon, The Pharcyde, Madlib, Lootpack czy Alkaholiks pokazał mi mój ziomek Kutnip. On zrewolucjonizował moje myślenie na temat rapu. U niego w mieszkaniu po raz pierwszy zobaczyłem AKAI MPC 2000XL, gramofony Technicsa czy mikser Vestaxa. Pierwsze albumy, które zrobiły na mnie wrażenie to „The Unseen” – Quasimoto, „Madvillainy” duetu Madlib i MF Doom i produkcje ze stajni Stones Throw. Doom od razu przypasował mi swoim charakterystycznym stylem, techniką i liryką. Zrobienie z nim kawałka jest moim ogromnym marzeniem. Duże wrażenie zrobiły na mnie również albumy Seana Price’a. Słuchałem zarówno jego solowych płyt, jak i tych nagranych w ramach Heltah Skeltah. Rest in peace, Sean!

Resztę wywiadu znajdziesz tutaj.