APP – APP1EP

Recenzja płyty APP

Nim usiadłem do recenzji płyty, musiałem spełnić jeden bardzo ważny warunek. O krążku „APP1EP” nie można pisać, nie spędzając z nim kilkunastu odsłuchów. Płyta jest na tyle wymagająca, że trzeba poświęcić jej naprawdę sporo czasu, by w pełni docenić to, co się na niej dzieje. Osoby, które odkryły artystów stojących za tajemniczym projektem, mogły się nie lada zdziwić, szczególnie jeśli popatrzymy na ich dotychczasowe muzyczne CV.

Największym grzechem, jaki mógłbym popełnić oceniając ten projekt, jest zaszufladkowanie go i włożenie w jakieś sztywne ramy. Na płycie muzycznie dzieje się tyle, że wrzucanie epki w jakiś konkretny gatunek muzyczny jest po prostu nie na miejscu. Oczywiście, że mógłbym płytę postawić na półce bliżej tych z logiem Ninja Tune czy Definitive Jux niż chociażby Wild Pitch, ale po co? Płyta utrzymana jest raczej w surowym, mrocznym czy momentami nawet psychodelicznym klimacie, ale artyści puszczają również oczko fanom ambitnej muzyki elektronicznej, której na płycie jest naprawdę sporo. Nie brakuje tutaj narkotycznych i paranoicznych wizji, które w zderzeniu z tekstami mogą u niejednej osoby wywołać dziwne stany. Ale na przykład podkład w takim „Na dalszym planie”, to zdecydowanie kontrast do pozostałych bitów na płycie, co tylko potwierdza, że muzycznie dzieje się tutaj naprawdę wiele. Choć kolory dominujące na płycie to zdecydowanie szarość i czerń. Zresztą, muzyka jest tutaj naprawdę imponująca, czego niestety nie do końca można powiedzieć o tekstach.

Nie chodzi o to, że raper nie jest w formie. Jest tutaj sporo ciekawych i przemyślanych tekstów, jak chociażby w kawałku „W powietrzu”. Niestety, są też raczej proste (nie mylić z prostackimi), przewidywalne teksty z zbyt wieloma przekleństwami. Czy teksty są przewidywalne, czy też przemyślane, mają wspólne mianowniki – wszystkie nafaszerowane są emocjami, bólem, przemocą, agresją, stresem i wieloma pytaniami. Nie brakuje również obserwacji osoby, która na życie spogląda raczej przez jedno z okien w bloku, aniżeli zza biurka drogiego apartamentu w centrum miasta. Raper bez krępacji opowiada o tym co widzi i o tym co przeżył, niejednokrotnie wyciągając ze swojego życia rzeczy, które dla innych mogłyby wydawać się traumatyczne.

Ortodoksyjni hip-hopowcy nie znajdą na tej płycie zbyt wiele dla siebie, płyta jest raczej dla osób, którym bliższe są klimaty U Know Me, a nie JuNouMi bynajmniej. Dobrze, że płyta utrzymana jest w formie epki, a nie albumu, bo wydaje mi się, że artyści mogliby wtedy ją przekombinować i wyszłoby coś najzwyczajniej w świecie nudnego. Tym bardziej, że raper nie kombinuje zbyt wiele ze swoim flow, choć kombinuje na tyle, by słuchacz nie mógł się przez te siedem kawałków wynudzić. Płyta jest wymagająca i trudna w odbiorze. Wymaga od słuchacza zaangażowania i czasu, by ją w pełni zrozumieć. Ale chyba o takich słuchaczy powinno się zabiegać robiąc ambitne rzeczy, prawda?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz