Wywiad: Plash (Dj Przeplach) – część 2

Poniżej druga część mojej rozmowy z reprezentantem Krakowa – Przeplachem. Zapraszam serdecznie!

Z perspektywy czasu jesteś zadowolony z przyjęcia materiału, który wszedł na płytę „Isolation”?

Jestem bardzo zadowolony! Winyl wydałem sam – własnym sumptem, własnym kosztem, bez jakiejś większej promocji. Wiele osób pomogło mi w realizacji tego materiału m.in. Krime, Dmc, Eprom, który miksował i masterował cały materiał. Dzięki niemu ta płyta brzmi tak jak chciałem by brzmiała. Chłopaki od klipu bardzo dużo mi pomogli, zrealizowali moją wizję klipu. Kamol pomógł mi sporo w promocji jak i w innych muzycznych rzeczach. (W tym momencie zadzwonił Przeplachowi telefon;-). Wracając do pytania – powiem Ci szczerze, że ja nie miałem jakiegoś ciśnienia, że muszę ten materiał sprzedać i zarobić na nim kupę pieniędzy. Spełniłem po prostu kolejne swoje marzenie, przeskoczyłem kolejną poprzeczkę, którą sobie kiedyś założyłem. Na ten moment jestem zadowolony z tego materiału. Może za jakiś czas zmienię zdanie, gdy moje umiejętności produkcyjne będą na wyższym poziomie. Póki co jestem zadowolony w 99%, również z przyjęcia przez odbiorców. Wiesz, na dzień dzisiejszy zostało mi zaledwie 50 płyt z 500 sztuk. Sporo płyt wysyłałem również za granicę m.in. paczki po 30 sztuk. Ludzie cały czas do mnie piszą i pytają o tę płytę, mówią że im się podoba. Jestem zadowolony, że udało mi się to wszystko samemu osiągnąć, oczywiście przy wsparciu przyjaciół, których wymieniłem wcześniej. Misja jak najbardziej spełniona jeśli chodzi o epkę „Isolation”.

Od wielu lat grasz imprezy jako didżej na jamach b-boyowych. Jak w Twoim mniemaniu, na przestrzeni tych lat zmieniły się owe imprezy. Czy okres z przed powiedzmy dwóch lat, gdy w mediach było mnóstwo seriali i programów tanecznych, jakkolwiek wpłynął na B-Boying? Spotkałeś wielu sezonowców?

Z B-Boyingiem nie ma żartów! To nie jest rodzaj tańca, w którym przybrylujesz po dwóch miesiącach treningów, ubierzesz ładne ciuchy, wpadniesz i jesteś kozak, nie. Ten taniec wymaga od Ciebie charakteru, wielu lat treningów. Często będę powtarzał, że w hip-hopie najważniejsze jest to, że im bardziej jesteś prawdziwy, tym bardziej jesteś szanowany. Tutaj nie ma miejsca na pozerke i osoby przypadkowe. Owszem, dwa lata temu był taki wysyp, i może dobrze np. dla szkół tańca. Ten wysyp nie oznacza nic złego, bo ktoś mógł zajawić się tańcem, trafić do odpowiednich rąk. I jestem przekonany, że takie rzeczy tez miały miejsce…

Przepraszam, że Ci przerwę, ale wiesz na te powiedzmy 20 osób, może z dwie osoby zostaną na stałe.

Dokładnie, i wtedy to już jest mega sukces. Ta cała komercja i boom na taniec, nie do końca jest taki zła. Z drugiej strony, mnie się to osobiście nie do końca podobało – wszędzie był taniec, nie zawsze był on pokazywany od takiej strony prawdziwej – jaki jest B-Boying, jak wygląda, jakie ma korzenie. Oczywiście była to jakaś forma promocji tego tańca i spoko. Tak naprawdę, osoby które mają tańczyć to tańczą, te co nie, to poodpadały, a żeby jeździć na bitwy to trzeba mieć już określone umiejętności. Więc wiesz, Ci sezonowcy może nawet nie pojawiali się na takich imprezach. Chyba to tyle.

Przy okazji wydania przez Trials X reedycji swojej pierwszej płyty, trafiłem w internecie na jakiś stary program w którym byli gośćmi, bodaj nawet w Telewizji Publicznej. Na scenie towarzyszyli im tancerze, i nie mówi tutaj o b-boyach, tylko o „normalnych” tancerzach. W Stanach Zjednoczonych w latach 80-tych było to normalne i nagle (może nawet nie nagle) nie pojawiali się już razem na scenie. Czym to było spowodowane Twoim zdaniem?

Kurde, fajne pytanie (śmiech). Bardzo mi się podoba! Kiedyś wszystkie elementy hip-hopu (nie tylko B-Boying, bo kiedyś był taki taniec jak „rap” (śmiech), w Polsce były zawody tańca rap), były spójne. Dzisiaj nawet rozmawialiśmy na ten temat – większość raperów nie przygotowuje swojego show. Myślą że przyjadą, zagrają byle jak, bez przygotowania, zgarną siano i tyle. Każda kapela, zespół grający muzykę na żywo robi próby po to by zagrać jak najlepiej, bez wpadek, by być zgranym i pokazać się z jak najlepszej strony. Zapominają o tym, że jeśli biorą sobie przydomek MC, to fajnie jest poruszyć ludzi, przygotować się jakoś by zostać zapamiętanym, ale przede wszystkim by zrobić fajne show – ludzie jak i wykonawcy mają być zadowoleni, wtedy ma to sens. Myślę, że do tego tancerze byli wtedy potrzebni – coś się działo na scenie. Do tej pory kilku raperów bierze b-boys na scenę, co prawda większość to raperzy zagraniczni – Krs One zawsze. Rugged Man też wywołał ostatnio w Żorach B-Boys na scenę, zgłosiłem się od razu (śmiech). Ostry również bierze B-Boys na scenę.

Chyba nawet nasz wspólny znajomy, B-Boy Alex trafił na Hip-Hop Kempie na scenę, przy okazji koncertu Ostrego i Marco Polo.

Tak, tak widziałem to, byłem również na scenie, mam nawet zdjęcia z tego show. Takie akcje są bardzo spoko. Wiesz, tak jak dziś gadaliśmy – mi nie chodzi o to by w każdym klipie był taniec, pomalowany pociągi, ale fajnie jest czasem uświadamiać ludzi ze sceny, mówiąc do kilku tysięcy, że to co oni robią ma swoje korzenie i z czegoś wyszło. To jest bardzo ważne, zwłaszcza że słucha Cie dużo młodych ludzi. Fajnie jest przekazywać im jakąś wiedzę, nie tylko swoje kawałki, ale też wiedzę. Zagraniczni raperzy nie tylko zabierają B-Boys na scenę, również dużo opowiada, jest dużo tributes, czego w Polsce nie ma. To jest fajne, bo to pokazuje, że ten ktoś jest związany z hip-hopem nie tylko zamykając się do swoich kawałków, tylko że ma otwartą głowę na inne rzeczy.

Powiem Ci, że byłem na wielu koncertach zagranicznych mc’s w Polsce, i tak naprawdę każdy z nich wspomina artystów, których już z nami nie ma. Wspominają Tupaca, Biggiego, Ol Dirty etc.

No właśnie! Dokładnie.

W Polsce szczerze mówiąc zauważyłem to tylko u Ostrego i Tewu. Nikt nie wspomina Bolca, Magika…

I to jest smutne! Ja, gdy gram jakieś zawody taneczne, a później jest koncert. Czy jadę np. na jakiś festiwal, gdzie mam okazję usłyszeć polskich rap wykonawców to czasami czuję się, jakbym reprezentował całkiem inną kulturę. Czuję się jakbym był gdzie indziej. Kiedyś tego nie było, kiedyś mc’s bardziej trzymali się z graficiarzami, didżejami, mieli większy szacunek do kultury. Mam wrażenie, że rap teraz troszeczkę jakby uciekł od tego. Rap jest najbardziej popularnym elementem hip-hopu, a jednocześnie najbardziej zabija hip-hop moim zdaniem. Niektórzy artyści pamiętają jeszcze o korzeniach i starają się przekazać to młodym. Zdecydowanej większości polskich koncertów nie mogę po prostu oglądać.

darmowy hosting obrazków
Twoja najbardziej szalona muzyczna wyprawa?

Kiedyś jechałem autokarem grać zawowy B-Boyowe za Stuttgart 18 godzin, zagrałem te zawody, przespałem się 4 godziny i 18 godzin wracałem do Krakowa. W Krakowie miałem 4 godziny na przepakowanie się i jechałem 24 godziny autokarem na Ukrainę do Mikołajewa. Także to chyba było największe kombo jakie pamiętam. Pamiętam, że jak wysiadłem w Mikołajewie – byłem już totalnie zmęczony, to tańczyliśmy jeszcze z chłopakami pół nocy u nich w mieszkaniu. Pamiętam, że prawie autokar mnie wtedy zostawił na Ukrainie, gdzieś w jakiejś totalnej dziurze. Szybko Ci opowiem tą historię. Mega chciało mi się sikać, a jechałem w dresie by było mi wygodnie, także nie miałem nic w kieszeniach, wszystko zostało w autokarze. Zobaczyłem, że kierowca wysiadł i odpala papierosa, ok to biegnę się gdzieś wysikać. Wybiegam w krótkim rękawku z tego autokaru (była zima), i jestem za jakąś budką. Wracam, patrzę nie ma autokaru. Byłem przyzwyczajony, że jak jechałem za Stuttgart to kierowca zawsze liczył pasażerów. Mówię nie wierzę, autokar mi uciekł. Paszport, pieniądze, telefon – wszystko zostało w autobusie. Patrzę, autokar wyjeżdża na główną drogę. Stary, biegłem jak pojebany za tym autokarem, kopię mu w drzwi, ten po mnie krzyczy po ukraińsku, ja na niego krzyczę po polsku. Ale udało się i wsiadłem w końcu do autobusu. Byłem wkurzony trochę więc postanowiłem tak tego nie zostawić. Jako że kierowcy się często zatrzymywali i wychodzili na szluga, postanowiłem się zrewanżować. Sytuacja miała miejsce kilka godzin później. Autokar się zatrzymuję, kierowcy wychodzą na szluga zostawiając w stacyjce kluczyki. Wbiegłem za szoferkę i mówię do nich, że teraz ja wam spierdolę. Oni się mega zdenerwowali, rzucili te szlugi, wsiadają. Ja stwierdziłem, że to nie był zbyt dobry pomysł, bo mogą mnie teraz tutaj zostawić (śmiech). Na szczęście obróciliśmy to wszystko w żart, ale przyznam że mini mieli nie tęgie.

W Twoim przypadku zbieranie płyt to wciąż zajawka czy już uzależnienie? Ile się już tego uzbierało?

Uzależnienie i zajawka w jednym to na pewno. Można tu mówić o pewnym rodzaju uzależnienia (śmiech). Jest to jakieś zdrowe uzależnienie, dopóki nie wyprzedaje rzeczy z domu (śmiech) by kupić jakąś płytę. Ile tego jest? Nie wiem, nie liczę stary. Trochę tu tego jest, część została jeszcze u moich rodziców na Nowej Hucie. Cały czas donoszę tutaj płyty. Już nawet nie mam gdzie tych półek tutaj wsadzać. Nie wiem, może zacznę je podwieszać, póki co daję pod biurko. Wiesz, cieszy mnie to, że cały czas donoszę nowe płyty. Progres w zbieraniu płyt jest. Mogę śmiało powiedzieć, że to uzależnienie, bo jak przez tydzień nic nie kupię to jest nerwowo i na szczęście mamy tutaj Records Dillaz, gdzie mogę podjechać i chłopaki szybko zaspokoją mój głód winylowy. Jeżdżę i digguje  gdzie się da. Do Berlina bardzo często wpadam. Gdzie jadę grać imprezę to staram się wyjechać dzień wcześniej żeby pójść i połowić – to już taka moja tradycja.

Jest coś w polskim rapie co Cię ostatnio totalnie powaliło na nogi?

Może nie do końca w rapie, ale jakby na scenie – bardziej od strony muzycznej, niż lirycznej to płyta Modulators. Nie ma tam raperów, ale za to są mega wielkie skillsy jeśli chodzi o didżejów – Eprom, Krótki i Ben zrobili rzeźnie na tej płycie. Mówiłem już o tym zresztą i będę to powtarzał, bo jest to jedna z lepszych płyt jakie ostatnio wyszły. Sarius mi się podobał bardzo. Sensi wydał fajną płytę. Lubię słuchać Bisza, Łone. Nie przekreślam całego polskiego rapu dzięki takim postacią. Wychodzą od nich rzeczy, które mi się podobają, są w dodatku fajnymi ludźmi, mają coś fajnego do przekazania. To jest moja ocena, każdy ma swoją. Tak żeby mnie coś powaliło w stu procentach, że spadłem z krzesła, no to raczej nie. Modulatorsów słuchałem non stop.

To tyle jeśli chodzi o część drugą. Część trzecia (ostatnia) powinna się pojawić jeszcze w październiku.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz